Wielki Czwartek w katolickiej celebrze świąt Wielkanocy jest dniem szczególnym. Znajduje się jednocześnie w dwóch okresach liturgicznych, łącząc w sobie Wielki Post i wyodrębniony czas Triduum Paschalnego. Kończy czas pokuty, aby rozpoczynać chwilę świąteczną. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa nie odgrywał on jednak istotnej roli. Nie ma poważniejszych świadectw wskazujących na to, aby z dniem tym wiązała się jakiekolwiek zwyczaje czy obrzędy. Te pojawiają się dopiero na przełomie III i IV wieku, kiedy kształtować zaczął się zwyczaj celebrowania Misterium Paschalnego. Tak jak w starożytnych rytuałach, każda kolejna noc przed Niedzielą Zmartwychwstania przekazywać miała tajemnice wiary, w które wgłębiać mieli się wszyscy wierzący. Misterium było jednocześnie teatrem, dramatem używającym wszelkich środków wyrazu, aby urzeczywistnić skomplikowaną niekiedy narrację teologiczną. Tajemnica związana z niesamowitością faktu zmartwychwstania i dramaturgia ostatnich dni życia Chrystusa skłaniała chrześcijan do ubrania tych dni w symbolikę uderzającą siłą wyrazu, a jednocześnie wprowadzającą w sferę sacrum. Temu służyć miało powolne odkrywanie kolejnych wymiarów świąt, które kryły się w wydarzeniach opisanych w Ewangeliach.

Wielki Czwartek, w kalendarzach występował pod nazwą „feria V in cena Domini” (dzień piąty przy wieczerzy Pańskiej lub przy stole Pańskim). Nie był jednak wspomnieniem ustanowienia Eucharystii – dużo większą uwagę przywiązywano do ostatecznego przygotowania do świąt. Wszystkie obrzędy tego dnia kierowały w stronę pełnego przeżycia misterium. W starożytności ten typ kultu religijnego pozostawiony był jedynie wąskiej grupie wtajemniczonych. Podobnie chcieli traktować to chrześcijanie u progu średniowiecza. Czas Wielkanocy uznawano za moment, w którym wierzący powinien najpełniej uczestniczyć w obrzędach, w tym również przyjąć komunię. Dlatego też w Wielki Czwartek ustalano swoistą listę osób, która do takiej komunii mogła przystąpić. Celebrowanie tego dnia rozpoczynano więc często tzw. Mszą pokutników, na której odpuszczano grzechy osobom, które bądź to przez okres Wielkiego Postu, albo przez ostatni rok odbywały długą i ciężką pokutę. Na początku tej celebry pokutnicy klęczeć mieli w przedsionku świątyni oczekując aż do ołtarza zaprosi ich w imieniu biskupa diakon lub subdiakon. Dopiero po trzecim zaproszeniu podchodzili do celebransa, który udzielał im rozgrzeszenia. Symbolem tego faktu miało być nałożenie białej szaty. Osoby te tego dnia mogły już przystąpić do komunii, włączone ponownie do wspólnoty wiernych. W średniowieczu silne było zresztą przekonanie, że właśnie tego dnia wierzący powinni tłumnie przystąpić do eucharystii. W XIV wieku przyjął się zwyczaj, aby tego dnia papież ogłaszał bullę zawierającą wszystkie klątwy i ekskomuniki. Miało być to oficjalne przypomnienie, kto do komunii przystępować nie powinien.

W obrzędowości ludowej liturgiczny zwyczaj odpuszczania grzechów pokutnikom pozostał w niezwykłym kulcie wody i rytualnych obmyciach. Przyjmowano, że tego dnia każdy człowiek winien wykąpać się w rzece, aby czystym przystąpić do świąt. Tego dnia kończono też sprzątanie domów z wszelkich brudów pozostałych po zimie. Jeśli wioska lub miasteczko znajdowało się obok fundowanych w średniowieczu i czasach wczesnonowożytnych kalwarii, to ich mieszkańcy tego dnia wędrowali na ścieżki kalwaryjskie w stronę symbolicznej rzeki Cedron skąd wyjmowano kamienie, które chronić miały dom przed grzechem i nieczystymi duchami.

Wokół obrzędu mandatum – jak nazywano obmycie nóg – wyrosła najpewniej wieczorna Msza Wieczerzy Pańskiej, rozpoczynająca Triduum Paschalne. W czasie jej trwania po raz ostatni bić miały dzwony. Dopiero Niedzielę Zmartwychwstania ich dźwięk oznaczać miał zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią. W Wielki Czwartek po uroczystym śpiewie „Gloria” dzwony miały zamilknąć zastąpione przez kołatki. Wierni do dźwięku kołatek mogli się jednak przyzwyczaić. Na polskiej wsi przyjął się bowiem zwyczaj biegania z kołatkami i obijania chałup leszczynowymi kijami co odganiać miało post i diabła. W czasie Mszy konsekrowano także hostie na kolejne dni celebry. Po uroczystości zawijano ją w dwa płótna i pozostawiano na bocznym ołtarzu. Zwyczaj ten dał początek Ciemnicy, do której dziś kapłan zanosi po zakończeniu celebry Najświętszy Sakrament jako symbol uwięzienia Chrystusa. W średniowieczu Msza Wieczerzy nie kończyła się jednak w tak smutny sposób. Często urządzano huczne kolacje nawiązujące do Ostatniej Wieczerzy. Kończył je krzyk diakona, który ogłaszał iż Pan został uwięziony. Uczestnicy pozostawiali resztki niedokończonego jedzenia i udawali się na nocne czuwanie. Poprzedzić je mogło ogołocenie stołu ołtarzowego z obrusa i wszelkich narzędzi liturgicznych. Towarzyszyło temu niekiedy obmycie mensy ołtarzowej wodą wymieszaną z winem i gorzkimi ziołami.

Tak nasi przodkowie wchodzili w tajemnicę śmierci Chrystusa, której wspomnienie obchodzić będą w Wielki Piątek.